Kim jesteśmy? Złotowski Korpus Ekspedycyjny


Złotowski Korpus Ekspedycyjny to stowarzyszenie zajmujące się lokalną turystyką poprzez organizację wycieczek, rajdów i gier terenowych. Organizację tworzą pasjonaci różnych aktywności fizycznych, którzy od 2010 roku rozwijają swoje zainteresowania, dzieląc się nimi z tymi którzy uczestniczą w organizowanych przez stowarzyszenie wydarzeniach. ZKE działa również na rzecz rozwoju wolontariatu lokalnego.


Kim jesteśmy? Złotowski Korpus Ekspedycyjny


Złotowski Korpus Ekspedycyjny to stowarzyszenie zajmujące się lokalną turystyką poprzez organizację wycieczek, rajdów i gier terenowych. Organizację tworzą pasjonaci różnych aktywności fizycznych, którzy od 2010 roku rozwijają swoje zainteresowania, dzieląc się nimi z tymi którzy uczestniczą w organizowanych przez stowarzyszenie wydarzeniach. ZKE działa również na rzecz rozwoju wolontariatu lokalnego.


Majówka z korpusem 1.0 historia E

Pewnego pięknego majowego dnia przeglądając po dłuższej przerwie Facebooka dostrzegam że nasze lokalne stowarzyszenie Złotowski Korpus Ekspedycyjny,na swojej stronie opublikowało post w którym zaprasza na dwu dniową rowerową wyprawę po Polsce na orientacje , nie ukrywam zadowolenia gdyż bardzo lubię takie zabawy i nie trzeba mnie specjalnie namawiać a że odbywa się to w weekend nie mam problemu z urlopem  ,spoglądam szybko na czas i odetchnąłem z ulgą mam jeszcze dobrą godzinkę aby się spakować i dotrzeć do wyznaczonego miejsca startu.
Chwilę zajęło mi zastanowienie się jakie rzeczy zabrać i gdzie ich szukać bo po ostatniej wyprawie jeszcze się do końca nie rozpakowałem i najważniejsze w jakim stanie jest mój rower ,szybko zbiegam do piwnicy wyprowadzam rower przed dom i ku mojemu zadowoleniu wszystko jest z nim w porządku.

Mogę spokojnie zabrać się za pakowanie mojego ulubionego plecaka ze skórki zakupionego na pierwszej podroży po Nowej Gwinei.
Pakuję kilka potrzebnych rzeczy do spania hamak coś do jedzenia jakieś smakołyki i oczywiście niezbędny w każdej wyprawie papier toaletowy , jeszcze tylko cos do pisania jakaś kartka i długopis żeby notować wszystkie potrzebne wskazówki ukryte w każdym punkcie kontrolnym no i obowiązkowo kompas bez niego ani rusz.

W tym  pośpiechu przypomniałem sobie filmik  który ostatnio oglądałem ,Jakiś survivalowiec pokazywał jak ze zwykłego małego wiaderka metalowego po wycięciu otworu można zrobić kuchenkę turystyczną postanowiłem wypróbować ten pomysł, po chwili poszukiwań w piwnicy znalazłem wiaderko które będzie odpowiednie wyciąłem otwór i gotowe, zadowolony wbiegam po schodach do domu, z wieszaka porywam jeszcze kurtkę z Jerseyu szalik i czapkę i jestem gotowy do drogi.

Na starcie pojawiam się dziesięć minut przed czasem, jest już kilkanaście osób wszyscy z niecierpliwością czekamy na start . Wypełniamy odpowiednie dokumenty i pobieramy mapy ,organizatorzy wygłaszają krótkie przemówienie i w końcu pada wyczekane słowo START!Ruszamy w drogę z aplauzem widowni która zaciekawiona przybyła także na miejsce startu.
Szybko przeglądam mapę Trasa ma kształt który mi przypomina trapez i liczy 115 km. Nie zastanawiając się długo ruszam zdobywać punkty aby  zebrać ich jak najwięcej przed nocą . Jadąc podziwiam widoki dookoła mnie które są tak piękne jak z obrazu jakiegoś znanego malarza. Zaliczając kolejne punkty szybko płyną czas i nawet nie wiem kiedy a zaczęło się robić ciemno, stwierdziłem że trzeba zacząć szukać miejsca na nocleg .
Po znalezieniu miejsca rozwieszam swój hamak i to na co czekałem próba kuchenki z wiaderka ,rozglądam się za drewnem a że nocleg mam w miejscu wyznaczonym do biwakowania nie było z tym problemu i mogłem rozpalić niewielki ogień .Muszę stwierdzić że wiaderkowa kuchenka się sprawdziła i udało się przygotować na niej coś do jedzenia.Po sytej kolacji z pełnym brzuchem mogłem pójść spać .

Rano obudził mnie śpiew ptaków było jeszcze wcześnie słońce dopiero wstawało postanowiłem zebrać rzeczy wrzucić coś na ruszt i wyruszyć w dalszą drogę . Zostało mi do zaliczenia 9 punktów kontrolnych chciałbym zrobić to przed zmierzchem, a tutaj jak na złość po kilkunastu kilometrach zaczęła się ciężka droga na którą wysypano drobne kamyki pchając rower zastanawiałem się kto ma takie genialne pomysły i w jakim celu zostało to zrobione. Umordowany ciężką drogą dotarłem w końcu do przedostatniego punktu ,zbliżała się już godzina 17 więc szybko się odbiłem i ruszyłem do ostatniego punktu który był również metą. Jadąc leśnymi drogami już żałowałem że to koniec tej przygody a może następnym razem będzie to wyprawa tygodniowa organizatorzy powinni się nad tym poważnie zastanowić… rozmyślania moje przerwał ukazujący wie widok małej miejscowości czyli dotarłem do mety. Na mecie zameldowałem się ok.godziny 20 złożyłem podpis na liście i tak zakończyła się moja weekendowa przygoda .

One Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.