Kim jesteśmy? Złotowski Korpus Ekspedycyjny


Złotowski Korpus Ekspedycyjny to stowarzyszenie zajmujące się lokalną turystyką poprzez organizację wycieczek, rajdów i gier terenowych. Organizację tworzą pasjonaci różnych aktywności fizycznych, którzy od 2010 roku rozwijają swoje zainteresowania, dzieląc się nimi z tymi którzy uczestniczą w organizowanych przez stowarzyszenie wydarzeniach. ZKE działa również na rzecz rozwoju wolontariatu lokalnego.


Kim jesteśmy? Złotowski Korpus Ekspedycyjny


Złotowski Korpus Ekspedycyjny to stowarzyszenie zajmujące się lokalną turystyką poprzez organizację wycieczek, rajdów i gier terenowych. Organizację tworzą pasjonaci różnych aktywności fizycznych, którzy od 2010 roku rozwijają swoje zainteresowania, dzieląc się nimi z tymi którzy uczestniczą w organizowanych przez stowarzyszenie wydarzeniach. ZKE działa również na rzecz rozwoju wolontariatu lokalnego.


Po 5 godzinach mroku…

Pozwoliliśmy naszej fantazji nieco pohulać. Fabuła była lekko ryzykowna, ale przecież chodzi o to żeby była to zabawa. Na starcie stanęło 17 uczestników którzy dobrali się w 4 zespoły.

Fabuła spływu opowiadała o poszukiwaniu części reaktora zaginionego U-boota. Właśnie tych elementów mieli szukać uczestnicy. Zaczynali od znalezienia gdzieś na tafli jeziora boi, które mają zatopioną mapę. Tu rozpoczynała się zabawa ze znalezieniem cyfr, które w finale umożliwiły otwarcie skrzyni.

Jak przystało na prawdziwą historię, były nawet specjalne pływające pieniądze, które uczestnicy dostali, którymi płacili i zarabiali. Nazywały się Bajkor.

Na miejscu w Zalesiu trzeba było wykazać się sprawnością, dotykiem i umiejętnością logicznego myślenia. Na koniec trzeba było jeszcze coś kupić. Tylko co będzie potrzebne na drugim brzegu? Niektórzy trafiali za pierwszym razem, inni musieli się wrócić i wymienić towar na inny. Najbardziej popularne były szprychy… dlaczego nie wiemy 🙂

Z całym majdanem, w piękna księżycową noc płynęli na drugi brzeg, gdzie trzeba było się dogadać z kaczkami ( nie było to łatwe, ale kukurydza pomagała w porozumieniu) oraz okryć kolejną z cyfr ( tu potrzebny był kubek), która ukazała się po wynurzeniu specjalnej butelki..

Było juz nieco zimno, w końcu to środek nocy i końcówka lata. Zgrabiałe ręce wybierały kod żeby otworzyć skrzynię. Zaraz zaraz jak były te cyfry?

Każdy z zespołów znalazł pewną część elementów. Dało się je złożyć dopiero gdy wszystkie paczki połączyło się ze sobą. Okazało się że rurki można składać na kilka różnych sposobów, ale w końcu chodziło o połączeniu 2 czynników ze sobą i ich zmieszanie aby otrzymać czynnik X. Udało się a czynnik X miał własności rozweselające 🙂

Na finale ugościły nas wspaniała kawą i niesamowitymi rurkami Koleżanki z Koła Gospodyń Wiejskich w Zalesiu. Nawet nie pozwoliły ugotować w spokoju zupy, tylko zrobiły to same. Była pyszna. Dzielnie siedziały z nami do późna.

No i parę fotek z budowy i składania trasy…

Wszystko udało się dzięki zaangażowaniu kilku osób – za co jak zwykle bardzo dziękuję. Jak zwykle nie podaję także kto to 🙂 oni wiedzą.

Fabuła gry (autor W. Kuśmirek)

14 sierpnia 2019 Jezioro Zaleskie

Susza, susza, susza … wody wszędzie jak na lekarstwo. Nawet ryb w rzece jakby mniej, na szczęście można połowić w Jeziorze Zaleskim – pomyślał Zdzisław, rozkładając swój sprzęt wędkarski na brzegu jeziora. 

Jako zapalony wędkarz, a także kajakarz uważał tak niski stan wody i długotrwały brak opadów za prawdziwą klęskę. 

4 godziny później, był podwójnie zły. Nie dość, że ryby nie brały, komary gryzły niemiłosiernie to jeszcze skończył się browar. 

Chyba pora wracać do domu, bo i tak dzisiaj nic z tego nie będzie – mówił do siebie zabierając się do zwijania sprzętu. 

Gdy zabrał się do zwijania żyłki na ostatniej wędce ta naglę naprężyła się jakby na haczyk złapała się jakaś ryba. Po chwili stało się jasne, że to jednak to nie ryba tylko haczyk musiał o coś zaczepić.

Jak nie sraczka to przemarsz wojsk – zaklął Zdzisław. 

Chwilę się pomocował z wędziskiem i nagle okazało się, że wyciągnął na powierzchnię kawałek złomu wyglądającego jak resztki metalowej skrzyni. A na jej dnie jego oczom ukazała się taka metalowa wpinka :

23 grudnia 1944 Flatow w pobliżu lini frontu.

            Doktor Adalbert von Kürschner siedział nad planem ewakuacji swojego labolatorium i zastanawiał się jak do cholery ma zabrać cały swój sprzęt i wyniki badań (o okręcie nie wspominając) w ciagu tylko kilku dni. Zatarcie śladów swoich badań także nie było najprostsze. A przecież gdyby Alianci dowiedzieli się gdzie prowadzi swoje badani, zaraz nadleciałyby te pieprzone Latające Fortece i zamieniły cały ośrodek w morze gruzu i ognia. 

            Sytuacja poprawiła się nieco wraz z przybyciem oddziału SS-manów, którzy mieli zająć się ewakuacją ośrodka. Pozostało tylko zatopienie Uboota typ XXI, który obecnie unosił się na powierzchni jeziora Petziner See (Jezioro Zaleskie) doskonale zamaskowany i ukryty przed oczyma postronnych lub przypadkowych obserwatorów. 

            Von Kürschner już niemal ukończył modyfikacje turbiny Waltera. Teraz napędzany nadtlenkiem wodoru (perhydrolem) silnik, do którego dobudowano wtrysk wynalezionej przez von RIske sustancji „X” mógł pracować pod wodą niemal bez przerwy, dodatkowo wytwarzając tlen. 

            Dzwonek telefonu przerwał rozmyślania doktora. 

Mam nadzieję, że zdemontowano z okrętu pana wszystkie wynalazki – odezwał się dwódca oddziału SS Obersturmbannführer Peter Witetzki – saperzy właśnie podłączyli ładunki i mogą już wysadzać.

Wszystko już zdemontowane i załadowane na barkę, mogą wysadzać – potwierdził von Kürschner i zakończył rozmowę.

            W całej tej poważnej i cieżkiej sytuacji rozbawiła go jedna myśl – chciałby zobaczyć minę osoby która być może kiedyś odnajdzie wrak największego okrętu podwodnego jaki zbudowała III Rzesza … na dnie jeziora w pobliżu Flatow.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.